-Dolne poziomy Courusant-
Ahsoka, razem z Barriss od dwóch lat szukały kogoś, kto chciałby zawieść je na Naboo. Tam mieszkała senator Amidala. Po przegranej wojnie która trwała około pięciu lat, Sithowie zabili wszystkich Jedi. No, właściwie nie wszystkich- zostały jeszcze one. Od dwóch lat były poszukiwane, przez nowych uczniów Dartha Vadera- Nadiję i Kala. Ukrywają się na dolnych poziomach Courusant- kiedyś najbardziej znanej planecie w całej galaktyce. Kiedyś znanej, ponieważ od kiedy w świątynię przejęli Sithowie, połowa mieszkańców odleciała na inne planety, bo Vader robi sobie łapanki na ulicy. Ci biedni ludzie, którzy przez wielkie nieszczęście zostali pojmani, pracują przy odbudowie świątyni, albo siedzą w więzieniach, albo po prostu usługują trzem Sithom. Tylko tyle ich zostało. Były Wybraniec który okazał się zdrajcą, obalił Palpatina- byłego kanclerza, po czym kazał wtrącić, do najgorszej celi, na najniższym poziomie.
Zapukały do kolejnego mieszkania. Z każdą chwilą traciły nadzieję, na to, że ktoś zechce im podarować statek.
Otworzyła im pewna dziewczyna o pięknej, nieskazitelnej cerze i długich brązowych włosach.
- Tak? - uchyliła drzwi szerzej.
- Mam na imię Fulcrum, a to Barriss. Obie chcemy się wydostać z tej planety i poszukujemy statku. Czy może macie jakiś w zanadrzu? - przedstawiła się. Jej głos był zmęczony, bez życia.
- Wejdźcie - zaprosiła je, ku wielkiemu zdziwieniu. Od dwóch lat, nikt ich tak nie potraktował.
Kiedy weszły do środka kamienicy, zobaczyły na ścianach zdjęcia małych dziewczynek i chyba ich rodziców. Ściany były zielone, a podłoga szara. Kiedy weszły wgłąb mieszkania, zobaczyły jeden, niezbyt duży pokoik. Na środku stał stół, a przy nim trzy, stare krzesła. Przy ścianie, znajdowało się jedno, dość duże łóżko, a obok niego, mniejsze. Co jak, co, ale warunki, w jakich żyli mieszkańcy stolicy, były okropne.
- Mokita, Nick, to jest Barriss i Fulcrum. Poszukują statku. Chyba możemy im pomóc - zwróciła się do dwójki przyjaciół siedzących przy stole.
- Dokładnie - potwierdziła Offee. - Od dwóch lat poszukujemy kogoś, kto będzie taki dobry i pożyczy nam statek. Jesteśmy poszukiwane przez miejscowe władze i chcemy się stąd wyrwać - powiedziała w prost.
- Jesteście przestępcami? Sorry, ale ja nie dam się wrobić w jakieś bagno. I tak o mało co, udało mi się uniknąć złapania, podczas łapanki - wtrącił, niemalże przerywając jej wypowiedź.
- Spokojnie. Nie jesteśmy złoczyńcami, ale jesteśmy... Jedi - zdradziła tajemnice. Togrutanka wiedziała, że nikomu nie powiedzą. Po prostu to czuła.
- Jedi?! Przecież oni wyginęli, zostali zniszczeni! - nie dowierzała Mokita.
- Jesteśmy Jedi, ale nie mówcie o tym nikomu. To ma być tajemnica - upomniała ich.
- Spokojnie nikomu nie powiemy - obiecała dziewczyna.
- To dobrze. Mówiliście, że możecie nam pomóc - wróciła na właściwy temat Mirialanka.
- Tak. Niedaleko stąd jest złomowisko. Tam podczas okupacji, separatyści zostawili statek - wyjaśnił nastolatek.
- Okupacja Courusant była bardzo dawno temu, jakim cudem statek jest tu do dziś? - spytały ze zdziwieniem.
- Mój tata - wstał od stołu. - zatrzymał go na wszelki wypadek. Jest w bardzo dobrym stanie, jak na takiego gruchota - uśmiechnął się do nich.
- No to na co czekamy? - dodała Mirialanka i w piątkę wyszli na zewnątrz.
Szli przez kręte uliczki dolnych poziomów Courusant. Doskonale znali drogę na złomowisko. Kiedy tam doszli, czekała na nich mała niespodzianka, a nawet wielka.
- Witam, witam - usłyszeli głos Nadji- zawsze smutnej, ponurej, wściekłej dziewczyny.
- Dzieciaki, idźcie po statek - rozkazała Togrutanka zapalając miecze.
Kiedy weszły do środka kamienicy, zobaczyły na ścianach zdjęcia małych dziewczynek i chyba ich rodziców. Ściany były zielone, a podłoga szara. Kiedy weszły wgłąb mieszkania, zobaczyły jeden, niezbyt duży pokoik. Na środku stał stół, a przy nim trzy, stare krzesła. Przy ścianie, znajdowało się jedno, dość duże łóżko, a obok niego, mniejsze. Co jak, co, ale warunki, w jakich żyli mieszkańcy stolicy, były okropne.
- Mokita, Nick, to jest Barriss i Fulcrum. Poszukują statku. Chyba możemy im pomóc - zwróciła się do dwójki przyjaciół siedzących przy stole.
- Dokładnie - potwierdziła Offee. - Od dwóch lat poszukujemy kogoś, kto będzie taki dobry i pożyczy nam statek. Jesteśmy poszukiwane przez miejscowe władze i chcemy się stąd wyrwać - powiedziała w prost.
- Jesteście przestępcami? Sorry, ale ja nie dam się wrobić w jakieś bagno. I tak o mało co, udało mi się uniknąć złapania, podczas łapanki - wtrącił, niemalże przerywając jej wypowiedź.
- Spokojnie. Nie jesteśmy złoczyńcami, ale jesteśmy... Jedi - zdradziła tajemnice. Togrutanka wiedziała, że nikomu nie powiedzą. Po prostu to czuła.
- Jedi?! Przecież oni wyginęli, zostali zniszczeni! - nie dowierzała Mokita.
- Jesteśmy Jedi, ale nie mówcie o tym nikomu. To ma być tajemnica - upomniała ich.
- Spokojnie nikomu nie powiemy - obiecała dziewczyna.
- To dobrze. Mówiliście, że możecie nam pomóc - wróciła na właściwy temat Mirialanka.
- Tak. Niedaleko stąd jest złomowisko. Tam podczas okupacji, separatyści zostawili statek - wyjaśnił nastolatek.
- Okupacja Courusant była bardzo dawno temu, jakim cudem statek jest tu do dziś? - spytały ze zdziwieniem.
- Mój tata - wstał od stołu. - zatrzymał go na wszelki wypadek. Jest w bardzo dobrym stanie, jak na takiego gruchota - uśmiechnął się do nich.
- No to na co czekamy? - dodała Mirialanka i w piątkę wyszli na zewnątrz.
Szli przez kręte uliczki dolnych poziomów Courusant. Doskonale znali drogę na złomowisko. Kiedy tam doszli, czekała na nich mała niespodzianka, a nawet wielka.
- Witam, witam - usłyszeli głos Nadji- zawsze smutnej, ponurej, wściekłej dziewczyny.
- Dzieciaki, idźcie po statek - rozkazała Togrutanka zapalając miecze.
No cześć!
OdpowiedzUsuńSzczerze nie wiem jak tu trafiłam. Jestem chora i leżę w łóżku, a z racji, że nie mam co robić szukam nowych blogów.
Twoje opowiadanie od razu mnie zaciekawiło. Tylko jedno pytanie: Vader nie jest w czarnej puszcze, jak to mówi Pysiowata, co nie? Mam szczerą nadzieję, że nie, bo wtedy zostaje.
Kolejne pytanie: Czy Annie i Padme byli małżeństwem?
I jeszcze jedno: Jakim cudem wypuścili Barriss z więzienia?
Nie wiem czy trzymasz się kanonu, wiec... Czekam niecierpliwie.
A i jeszcze jedno: Obi żyje, co nie?
Dobra tyle z pytań.
Zgubiłam się już w postaciach, ale... Ja zgubiłam się nawet we własnym rozdziale, więc...
Nie zanudzam z moją gorączką. Życzę weny.
May the Force be with You!
White Angel
I mała prośba/sugestia, o której właśnie sobie przypomniałam:
Usuńzmniejsz rozmiar gifów na średni
Wydaje mi się, że jest wtedy bardziej przejrzyście.
Przepraszam za spam, ale nie masz odpowiedniej zakładki
UsuńZapraszam do zgłoszenia bloga do Katalogu "Między Planetami"
http://katalog-miedzy-planetami.blogspot.com/